Zaginięcie właściciela piekarni
W sierpniu 1957 roku Aleksander D., właściciel prywatnej piekarni w Lublinie, zniknął bez śladu. Początkowo jego żona, Karolina D., tłumaczyła sąsiadom, że mąż wyjechał do Szczecina, a potem do Wrocławia, gdzie miał zginąć w wypadku kolejowym. Jednak ta historia wydała się podejrzana, zwłaszcza że milicja nie znalazła żadnego śladu potwierdzającego śmierć mężczyzny w takim zdarzeniu.
Relacje mieszkańców i podejrzenia
Znajomi i sąsiedzi opisują Aleksandra jako spokojnego, pracowitego i lubianego człowieka, który czasem wracał do domu po alkoholu, ale nie wszczynając awantur. Jego żona prowadziła kiosk i była osobą konfliktową, często pijącą oraz robiącą mężowi awantury, a nawet grożącą śmiercią.
Śledztwo i zatrzymania
Milicjanci odrzucili wersję o wypadku kolejowym i skupili się na najbliższych. Zatrzymania dotknęły kilku osób, w tym żony, choć brakowało dowodów winy. Szczególne podejrzenia wzbudziła Karolina D., zwłaszcza po ujawnieniu incydentu sprzed trzech miesięcy od zaginięcia, gdy zaatakowała męża siekierą, powodując rany, o których on sam nie poinformował policji. Ona sama twierdziła, że rany miały być sprawką męża, podczas gdy świadkowie potwierdzili, że sama chodziła z opatrunkami.
Przełom w sprawie
Po długich przesłuchaniach ustalono, że Karolina D. miesiące przed zaginięciem szukała w półświatku Lublina osób do tzw. „mokrej roboty”. Wreszcie przyznała się, że zamordowała męża trzy lata wcześniej i wskazała miejsce ukrycia ciała – w piwnicy kamienicy, pod ścianą. 23 kwietnia 1960 roku ekipa techników znalazła zwłoki. Sekcja wykazała liczne rany od tępym narzędziem na czaszce ofiary.
Postawa sprawczyni i przebieg śledztwa
Karolina D. próbowała bagatelizować swój czyn, twierdząc, że uderzyła męża raz butelką, jednak dowody wykazały znacznie więcej ciosów. Podczas pierwszego aresztowania próbowała korumpować śledczego sumą 10 tysięcy złotych, by uzyskać chwilową wolność. Twierdziła, że śmierć męża była przypadkowa i że go „w sumie lubiła”, co uzasadniać miało ukrycie ciała blisko domu.
"W sumie go nawet lubiłam, dlatego pochowałam go w piwnicy, żeby był blisko mnie" — Karolina D., żona zamordowanego
Brak informacji o wyroku
Mimo dużego zainteresowania sprawą przez lubelskie media, nie zachowały się informacje o wyroku Karoliny D. Ostatnia wzmianka dotyczyła wniosku o przebadanie jej pod kątem poczytalności w zakładzie w Abramowicach.
Źródło: dziennikwschodni.pl